Z punktu widzenia Kamili Dyły, doradczyni restrukturyzacyjnej i radczyni prawnej w kancelarii Haśkiewicz Dyła Restrukturyzacje Upadłości, jedną z bardziej oczekiwanych zmian było zlikwidowanie przepisu niosącego za sobą groźbę karą więzienia za spóźniony wniosek o upadłość, który miał chronić wierzycieli i dyscyplinować zarządy. Zamiast tego stał się prawnym reliktem, symbolem nieskuteczności i iluzorycznej prewencji. — To nie rewolucja, ale racjonalny krok w stronę dojrzałego prawa gospodarczego, które zamiast fikcyjnych sankcji stawia na realną odpowiedzialność cywilną i skuteczną ochronę obrotu. To dobra wiadomość zarówno dla wierzycieli, jak i menedżerów, którzy nie będą już karani za próbę ratowania firm — podkreśla radczyni. — Rażąca nieskuteczność nie wynikała z bierności organów ścigania, ale z fundamentalnych wad samej regulacji. Udowodnienie menedżerowi umyślności, czyli tego, że świadomie i z premedytacją zaniechał złożenia wniosku, graniczyło z cudem — dodaje.
Odpowiedzialność osobista członków zarządu za długi i podatki spółki. Co zrobić, by jej uniknąć?
Osobiście jako kwalifikowany doradca restrukturyzacyjny, rekomenduję jednoznacznie: w sytuacji, gdy już występują przesłanki niewypłacalności, należy niezwłocznie złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości. Działanie to nie determinuje losów spółki. Praktyka działania organów sądownictwa pokazuje, że analiza wniosku zajmie co najmniej kilka tygodni, jeśli nie miesięcy. Najczęściej spotykaną praktyką jest powołanie w pierwszej kolejności tymczasowego nadzorcy sądowego, który oceni rzeczywistą sytuację spółki.




